Reklama:

Maleństwa długo wyczekiwane - Historia Ani i Marka

06-02-2013,

Ten tekst przeczytasz w 9 min.

Maleństwa długo wyczekiwane - Historia Ani i Marka

ojoimages

Oczekiwanie na dziecko

Ania i Marek pobrali się 30 kwietnia 2005 roku. - O dziecku myśleliśmy jeszcze przed ślubem - mówi Marek. - Właściwie to planowaliśmy czwórkę dzieci. Chcieliśmy mieć dużą rodzinę. Po ślubie jednak przez pierwszy rok nad tym się nie zastanawialiśmy, chcieliśmy się lepiej poznać, zrobiliśmy sobie taki, można powiedzieć „miodowy miesiąc małżeństwa”. Jak rok minął, zaczęliśmy myśleć, że fajnie byłoby powiększyć rodzinę.

Reklama:

Trzeba było współpracować

- Mnie od samego początku urzekły dwie rzeczy w naprotechnologii - wyjaśnia Marek. - Pierwsza taka, że nie było pośpiechu. Wszystko było w naszym tempie, według naszych możliwości. Nie było takiego pędu, że to leczymy, tamto leczymy, wszystko naraz. Nie było takiego zgadywania po omacku, co można byłoby leczyć. Najpierw był instruktor, który musiał nas nauczyć metody, potem lekarz. To było fantastyczne i dawało nam pewność, że dobrze się przygotujemy. Druga rzecz to taka, że wiele tak naprawdę zależało od nas. Powiedziano nam, że to my musimy się nauczyć tej metody, jak ją stosować, a im lepiej ją poznamy, tym lepiej będzie przebiegało leczenie. Była to ogromna motywacja do tego, żeby się uczyć i dowiedzieć czegoś o sobie. Jednocześnie na nas obojgu spoczywała odpowiedzialność, że mamy wpływ na leczenie. To nie było tak, że oni nas leczą, a my się tylko poddajemy leczeniu. Nie, tu trzeba było współpracować. Poza tym zajmowano się nami jako parą, małżeństwem. Lekarz interesował się zarówno zdrowiem Ani, jak i moim. I rzeczywiście to był pierwszy lekarz, którzy zalecił nam, żebym zbadał nasienie.

Inni wiedzieli lepiej...

Przez cały czas, jak Ania i Marek starali się o dziecko, ich otoczenie też się tym interesowało. - Na początku mówiłam, że za wcześnie, chociaż długo już się staraliśmy i leczyliśmy - tłumaczy Ania. - A potem zaczęłam mówić już tylko „Jak Bóg da”. To ucinało wszystkie pytania. Jeśli chodzi o rodzinę, to najbardziej mnie złościły takie teksty, że „już na pewno jestem w ciąży” lub że „ktoś ma przeczucie, że to już wkrótce”. Zdawało mi się, że nasz problem jest bagatelizowany. Wiedziałam przecież, z iloma rzeczami się zmagamy, więc takie mówienie tylko mnie denerwowało...

- Rzeczywiście rodzina często mówiła, że oni już czują, że będziemy mieć niedługo dziecko, my natomiast wiedzieliśmy, że za niedługo to na pewno nie będzie - dodaje Marek. - Byliśmy na takim leczeniu, że trzeba było odłożyć na krótki czas poczęcie. Mieliśmy trudności i trzeba było pewne rzeczy przejść, przeczekać. Nie dało się obejść pewnych spraw. Nie mówiliśmy jednak o szczegółach leczenia.

- W którymś też momencie rodzina przestała pytać, kiedy będziemy mieć dziecko - mówi dalej Marek. - Jeśli pytali, to już bardziej o to, jak idzie leczenie, czy jest jakaś nadzieja itd. Myślę, że było też to jakieś dojrzewanie rodziny - odeszli od pytań „kiedy dziecko?”, a przeszli na pytania „jak idzie leczenie?”

- W pewnym sensie też nas bardziej zrozumieli - dodaje Ania. - Kiedyś napisałam taki krótki artykuł do naszego parafialnego miesięcznika. Był to tekst dla par, które mają problemy z poczęciem dziecka lub par, którym dziecko umiera. Nasza rodzina też to przeczytała i mimo że nie był podpisany, zrozumiała, co robiła źle... Wiedzieli też, co czujemy. Po tym zmienił się właśnie sposób zadawania pytań.

POWIĄZANE DYSKUSJE NA FORUM Z KATEGORII Kobieta

gość
własny salon fryzjerski?
W końcu chcę pójśc na swoje i załozyć własny salon fryzjerski, klientki już mam :) pytanie do profesjonalistów jakie marki sprzetu się wam sprawdziły. Niestety nie byłam zadowolona z tego co mieiśmy ...
gość
pijecie energetyki?
Zdarza Wam sie pić energetyki typu tiger? Mi ostatnio często, kończyłam ważny projekt a jakoś za kawąnie przepadam, zresztą nie czuję zeby na mni ejakoś super mocno działała a po takim napoju mogę pr...
Reklama:
Reklama: