Godzina: 7:00. Instrukcje szefowej: „100 osób, 8 dań, 4 kelnerów, przyjęcie weselne pamiętaj, nie nawal, bo to wpływowi klienci, nadzorujesz resztę obsługi, to dzisiaj szef kuchni”. Tylko tyle, a może aż tyle? Z jednego zdania mam wywnioskować, jak będzie wyglądał dzień mojej pracy. Właściwie nie dzień, a doba, bo tutaj dzień to 24 godziny. Szef kuchni – niezadowolona z życia kucharka z napisem na czole „wszystko wiem najlepiej”. Zadaję pytanie i wcale nie przejmuje się, że mnie zignorowała. Pytam jeszcze dwa razy. Ok, z jej chaotycznej wypowiedzi można wywnioskować jedno: to będzie najdłuższa doba w moim życiu. Nie proszę o powtórzenie, bo przecież nie będę ryzykowała życiem.
Reklama: