Każda z nas marzy o tym, by na co dzień zachwycać pięknym i kobiecym wyglądem. Często przeszkadzają nam w tym dodatkowe centymetry odłożone w biodrach czy na naszym niegdyś płaskim brzuchu. Co tu zrobić, aby powtarzane jak mantra „Muszę zrzucić kilka kilo” w końcu się urzeczywistniło? „Zastosuj metodę drobnych kroczków-?”- pisze Kasia Cichopek w swoim poradniku „Jedz, chudnij i ciesz się sobą!” Nie skacz od razu na głęboką wodę – najpierw, zanim zaczniesz radykalnie zmieniać swój sposób żywienia, zrób dokładny plan. Zastanów się, czy jesteś właśnie w tym momencie życia, w którym naprawdę możesz skupić się bardziej na swoich potrzebach.”
Odpowiedzi na te pytania pomogą ci lepiej poznać twój sposób jedzenia. Przyjrzyjmy się więc im trochę dokładniej.
-
Zwiększ ilość błonnika w diecie
Jego dobroczynne działanie odczujesz na kilka sposobów. Po pierwsze, błonnik przechodzi przez układ pokarmowy i „czyści” go z toksycznych produktów przemiany materii. Po drugie, pobudza ruchy jelit, dzięki czemu trawienie staje się szybsze. Po trzecie, ogranicza nieco wchłanianie tłuszczy, a po czwarte – zapobiega napadom głodu, ponieważ chłonie wodę i pęcznieje w żołądku, dając uczucie sytości. Same plusy! Ale to jeszcze nie wszystko. Kolejną wielką zaletą potraw z błonnikiem jest to, że trzeba je długo gryźć albo żuć. Wydłuża to czas posiłku, dzięki czemu sygnał „już się najadłam!” dociera do mózgu już w trakcie jedzenia, a nie dopiero wtedy, kiedy zmieciesz z talerza podwójną porcję. Ale uwaga: aby działanie błonnika nie obróciło się przeciwko tobie, pamiętaj o piciu przynajmniej 1,5–2 l wody dziennie. Jeśli wody będzie za mało, błonnik zacznie zalegać w jelitach i może doprowadzić do – ujmijmy to delikatnie – kłopotów w toalecie. Bóle brzucha mogą pojawić się także wtedy, kiedy błonnika w diecie będzie za dużo (więcej niż 40 g dziennie). Zwykle jednak zjadamy go raczej zbyt mało, bo przesada w drugą stronę jest trudna do realizacji.
Najlepsze źródła błonnika zboża –– rośliny strączkowe –– owoce (jabłka, cytrusy) –– siemię lniane –– warzywa, np. seler naciowy –– otręby
-
Wróć do robienia brzuszków
Często też, kiedy zaczyna się intensywnie ćwiczyć, kilogramy ani drgną, za to zmienia się obwód w pasie i udach. Wyznacznikiem mojego wyglądu nie jest więc waga, ale... moje spodnie. Kiedy robi mi się w nich za ciasno, to dla mnie sygnał: „O, trzeba się za siebie wziąć!”.
-
Jedz regularnie
Nie rzadziej niż co 3–4 godziny. Dzięki stałemu rytmowi posiłków łatwiej zapanujesz nad głodem, a twoja przemiana materii przyspieszy.
-
Nie szczędź sobie warzyw
Marchewka kłuje cię w zęby, a buraki odstraszają samą nazwą? Znam mnóstwo kobiet, które pozwalają swoim dzieciom zostawić surówkę, oby tylko dokończyły kotlecika. Ten lekceważący stosunek do warzyw niejedna z nas nabyła właśnie w dzieciństwie. Tymczasem jarzyny i owoce są głównym źródłem witamin i, co równie ważne, błonnika, który wypełniając twój żołądek, chroni cię przed pojadaniem między posiłkami. Porcja warzyw nie
musi być duża: ta zalecana przez dietetyków wynosi ok. 100 g albo 200 ml soku (owocowego lub warzywnego). Jeśli jednak masz ochotę, możesz bez obaw jeść ich o wiele więcej – na pewno nie utyjesz. Ale uważaj: tak jak zawsze, liczy się nie tylko ilość, ale też jakość: postaraj się, aby na twoim talerzu codziennie znalazły się jarzyny z różnych grup kolorystycznych:
czerwone (pomidory, papryka, jabłka), zielone (brokuły, szpinak, ogórek), pomarańczowe (marchewka, dynia, cytrusy), białe (kalafior, cebula, cykoria) i fioletowe (bakłażan, czarne porzeczki). Warzywa z różnych grup zawierają różne witaminy i składniki mineralne, dlatego ważne jest, aby jeść je wszystkie. Czyhają w nich na ciebie same zalety: zawierają dużo wody, jeszcze więcej witamin i błonnika, a kalorii tyle co nic!
-
Pokochaj ryby
Pieczone albo gotowane na parze świetnie zastąpią mięso podczas obiadu. Najlepszy wybór to tuńczyk, dorsz, makrela, łosoś albo śledź. Uważaj jednak na ryby z Bałtyku, mogą zawierać dużo rtęci.